Jeden z najlepszych filmow, jakie ostatnio widzialem. Lepszy nawet od pozniejszego dziela Greengrassa - 'Lotu 93' opowiadajacego o zamachu na WTC. Pozwole sobie porownac 'Bloody Sunday' do polskiego 'Czlowieka z zelaza' - tam tez byla walka spoleczenstwa z zaklamanym systemem narzuconym przez obce panstwo, tak jak Anglicy narzucili swoja wladze w Polnocnej Irlandii. A ze wladza despotyczna nie znosi sprzeciwu, musialo dojsc do tragedii w obu przypadkach. No wlasnie, lecz czy na pewno musialo? Greengrass pokazal watpliwosci w obozie brytyjskim, gdzie rozkazy otworzenia ognia do cywilow rozchodzily sie obok sprzeciwu wobec takiego dzialania.
Film jest oszczedny, paradokumentalny, ze zdjeciami kreconymi z reki, w koncowce niezwykle poruszajacy. Ciezko jest po nim byc w dobrym nastroju, lecz jednoczesnie po seansie zmusza do pewnych przemyslen. Kino na najwyzszym poziomie.
9/10.